W mediach głównego nurtu wciąż zachwyty nad ekspansją Chin. Technologia Państwa Środka podobno już za chwilę powali potęgę technologiczną USA.
Chiny budują potężne podziemne centrum dowodzenia, Chiny ekspandują w kosmosie, chińskie roboty tańczą i śpiewają.
Brednia goni brednię, nawet w rozsądnych przekaźnikach wariactwo, a tzw. eksperci ślinią się nad wspaniałościami chińskiej pokazuchy, ech.
Natomiast Japonia, cichcem, cichcem dozbraja swe Siły Samoobrony, Ameryka uznała je za strategiczne antidotum na prymitywne technologicznie Chiny. Z jednaj strony mamy więc peany na cześć wielkich sukcesów Chińskiej Republiki Ludowej, a z drugiej cicho sza w kwestii gwałtownego wzmocnienia militarnego Japonii. Jeśli coś w temacie militaryzacji, to bardzo oględnie i pobocznie.
Nie żebym miał coś przeciwko, wszak Chinoli ktoś musi zdyscyplinować, tylko że Ameryka za lat niewiele obudzi się z ręką w nocniku, kiedy na Dalekim Wschodzie karty zacznie rozdawać Cesarstwo Wschodzącego Słońca.
Wniosek dla nas, zacieśniajmy kontakty z Japonią, to się opłaci.